Wiesz co jest super? Kiedy po urlopie w pracy dają Ci dodatkowe półtorej dnia wolnego.
Ale nie o tym. Tak tylko chciałam się z kimś podzielić moją radością.
Chciałam napisać kilka słów o Holandii, kraju w którym pomieszkuję już rok i pewnie jeszcze trochę to potrwa. Ale nie narzekam. Bo tu jest dobrze. Jest trochę inaczej, ale jednak dobrze.
Początki były trudne. Nie wiedziałam jak się tu trochę odnaleźć, ale szybko się zaaklimatyzowałam. Ciężko mi było przestać przeliczać ceny w sklepie na polskie pieniądze i czasami przerażało mnie, że coś jest tak strasznie drogie (fun fact: tak naprawdę to nie jest). Ciężko mi było przyzwyczaić się do wszechobecnej płaskości, do zieleni, do dziwnego języka i tego, żer pani w sklepie się do mnie uśmiecha i w ogóle wszyscy są bardzo mili.
Podoba mi się w Holandii przede wszystkim to, że tu jest tak strasznie zielono, mimo że - jak pisałam - ciężko mi było się do tego przyzwyczaić. Zielono jest przez większość czasu w ciągu dwunastu miesięcy. Pamiętam, jak w zeszłym roku spadło tu trochę śniegu i ogólnie było paskudnie, ale gdy tylko ten śnieg się roztopił to nadal wszędzie było prawie że wiosennie. A poza tym, że jest zielono, to też na każdym kroku stawy, jeziora, strumyki i rzeki. Jest tego p e ł n o . Ale w sumie - nie ma co się dziwić, ten kraj w końcu "zbudowano na wodzie".
Ciągle widzę owce. Budzę się rano i pierwsze co słyszę to owce. Gdy zasypiam wieczorem to przy odgłosie ich meczenia. Poważnie, owce powinny być w godle Holandii. Ta ich obecność mnie akurat cieszy bo jagnię to jedno z najbardziej uroczych stworzeń na świecie. Zaraz po pandach. I szczeniakach. I świnkach morskich. Tak czy siak - owce są super. Mimo że czasami - nie wiedzieć czemu - mnie przerażają.
Podoba mi się też to, że Holendrzy potrafią porządnie parkować. Okej, może nie absolutnie wszyscy, ale zdecydowana większość. Bo brzydkie parkowanie strasznie działa mi na nerwy. Nic nie podnosi mi ciśnienia bardziej, niż kiedy w Polsce idę do Biedronki i widzę jeden samochód zajmujący trzy miejsca parkingowe, albo prawie że zablokowane wejście do sklepu bo komuś ciężko przejść kilka metrów i musi, ale to dosłownie MUSI stanąć swoim samochodem jak najbliżej wejścia.
Holandia ma dużo plusów i zalet. Przepyszne zupy pomidorowe i wedżiburgery (które w sumie już mi się przejadły, ale miło jest pójść do McDonalda i móc zamówić coś więcej niż sałatka i frytki). Mnóstwo ścieżek i dróg rowerowych (z których i tak niezbyt korzystam). To, że praktycznie wszyscy tu - niezależnie od wieku - potrafią posługiwać się językiem angielskim. Amsterdam, do którego mam ogromny sentyment i który jest moim ulubionym miastem tu.
Fajnie mi się tu mieszka, ale czasami jednak tęskni mi się trochę za Polską. Za różnorodnością terenową, pierogami domowej roboty i tym, że w sklepie mogę kupić zwykłą włoszczyznę bez wybierania najmniej absurdalnej. Za koncertami moich ulubionych polskich zespołów. Za lasami (bo w Holandii ich jak na lekarstwo). Za domem, trochę na odludziu.
Za tym, że jak świat trochę zaczyna mi się walić na głowę to mogę spakować plecak i wyjechać w góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz