piątek, 17 listopada 2017

#31

Jest sobota, siódma rano, pierwszy wolny dzień w tygodniu, nie mogę spać.

Mam gorącą kawę z mlekiem, smutną muzykę w słuchawkach i w głowie milion myśli.

Czy w wieku dwudziestu paru lat można być już po prostu zmęczonym życiem człowiekiem? Chciałabym teraz być w domu. Przytulić się do mojego psa. Pojechać w góry, przejść milion kroków, wyłączyć się całkowicie, nie myśleć, nie myśleć,

nie myśleć...


Ale nie żebym marudziła. Nie jest źle.
To po prostu późna jesień. To po prostu zbyt mała ilość snu (czy sen można mierzyć w ilościach, a nie godzinach?). Po prostu czasem trzeba być trochę smutnym.

Jednakże - żeby nie było zbyt smutno - dziś będzie o miłości, czy o czymś takim.

Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu całkiem inaczej wyobrażałam sobie swoją przyszłość. Spędzałam całe dnie w innych światach, przewracając tylko kolejne strony kolejnych książek. Byłam przede wszystkim pewna, że nikt nigdy nie zobaczy we mnie niczego, co sprawi, że zechce dzielić ze mną chociaż kawałek życia. Bo przecież nie ma we mnie nic wyjątkowego, jestem tylko małą gapą, która czasami przewraca się o własne stopy, czyta trochę za dużo (jeśli w ogóle tak można), słucha dziwnej muzyki i jak już jej coś się jej spodoba to może mówić tylko o tym przez tydzień. Cóż, w skrócie można powiedzieć, że psychicznie ze mną źle, a fizycznie to szkoda gadać. Ale nieważne.


Potem się przeprowadziłam do Gdańska. Po tym wydarzeniu, które było dla mnie życiowym krokiem milowym, też nie spodziewałam się tak naprawdę niczego.

A trochę przewróciło moje życie.

Bo ktoś mnie zauważył. Ktoś stwierdził, że mogę być dobrym materiałem na towarzysza niedo... ekhm, życia. Że może te moje cechy, które ja uważam za wady, wcale nimi nie są. Że może warto we mnie zainwestować trochę czasu i energii. Że może warto... tak po prostu ze mną być.

Jest taki wiersz, który ostatnio znalazłam i który idealnie opisuje moje uczucia:

 if he was 


my cup of tea,
then you are
my cup of coffee

tea simply 
isn't 
enough
for me 
sometimes,

but
coffee
can get me
through anything


Najpiękniejsze są te najmniejsze momenty. Kiedy budzę się rano, a On jest obok, nadal śpi. Patrzę i patrzę, moje serce zaczyna bić szybciej, a ja uśmiecham się, szczęśliwa, że On po prostu jest. Nieważne ile takich poranków mamy za sobą, za każdym razem nie mogę uwierzyć, że trafiło mi się takie szczęście, że najprawdopodobniej, jak wszystko pójdzie dobrze, spędzę z tym człowiekiem resztę życia. Szaleństwo! Kosmos!
Kiedy podchodzę i się przytulam, tak po prostu, bo akurat w tym momencie najbardziej tego potrzebuję, przytulanie jest najlepsze, sprawia, że uśmiecha mi się nawet każdy wewnętrzny narząd.
Kiedy On siedzi przed komputerem, wpatrzony w monitor, ja siedzę obok z nogami na jego nogach, czytam kolejną książkę, a On głaszcze mnie po kolanie.
Kiedy idzie do sklepu i przynosi mi opakowanie moich ulubionych słodyczy.
kiedy odkrywamy razem nowe miejsca, albo wracamy do już znajomych, naszych ulubionych.
Kiedy wieczorem, zmęczeni po pracy, wspominamy chwile, jak to było na początku, słowami "a pamiętasz jak...".
Kiedy On wzdycha z rezygnacją gdy spędzam kolejne długie minuty na dokarmianiu mojej naklejkowej obsesji w sklepie.


Wystarczy, że jest tak po prostu. Nie sądziłam, że zwykła obecność drugiego człowieka może tak wiele zmienić. Nie sądziłam, że kiedyś mogę mieć wrażenie, że mam za małe serduszko na taką ilość miłości. Że zaraz, za moment, za sekundę, zacznie się ona ze mnie wylewać, że mnie rozsadzi. Przeraża mnie to często, nie wiem co ze sobą zrobić, ale jestem przeogromną szczęściarą, że mnie to spotyka. Codziennie i nadal będzie.

Okazuje się, że każdy znajdzie kiedyś osobę, która przyniesie mu rano do łóżka kubek z gorącą kawą. Może dziś, nie jutro, ale na pewno kiedyś. Ta osoba tam jest, może być na drugim końcu Polski albo świata, ale możesz mieć pewność, że w końcu Cię znajdzie. Nie ważne jak daleko macie od siebie teraz, na pewno w końcu znajdziecie się razem w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, spojrzycie sobie w oczy i będziesz mógł powiedzieć "o, cześć. W końcu cię znalazłem". 

Osobę, której szukałeś przez całe życie.


Osobę, która po raz pierwszy pocałuje Cię pod gdańskim dworcem w kroplach deszczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Kredka pisze. , Blogger