wtorek, 23 lutego 2016

O brakującej części.


Pisałam o tym ostatnio, że trochę się zaczyna dziać w moim życiu i tak się podziało przez kilka dni. Ale jakie to były dni! Lepsze niż mogłam sobie wyobrazić. Każdemu, kto był ich częścią bardzo dziękuję. Niektórym trochę bardziej.
Kiedyś prawdopodobnie o tym napiszę. Ale nie dzisiaj.

Bo dzisiaj chciałam napisać jednak o czymś innym. Będzie bardzo osobiście i może nie powinnam o tym pisać, ale tak, czy siak - napiszę. Może dlatego, że dziś jest światowy Dzień Walki Z Depresją i wszędzie trafiam na artykuły właśnie o tym temacie. A to temat dla mnie trochę bolesny, trochę trudny. Bo taki po prostu jest - bolesny i trudny. I dzień dzisiaj też taki - bolesny i trudny.

Chciałam dzisiaj napisać o tym, że jestem towarem niekompletnym. Wybrakowanym, można by rzec.

Nie mówię tutaj o sensie fizycznym, ale o sensie psychicznym (chociaż tego pierwszego też nie jestem zbyt pewna).

Najgorsze jest to, że nie wiem czego mi brakuje. Nie umiem nazwać tej małej części, której brak sprawia, że często czuję się tak, jak czuć się bardzo nie chcę.

Nie umiem tego dobrze opisać, więc posłużę się banalnym porównaniem.
Otóż... wyobraź sobie pudełko puzzli. Piękny krajobraz składający się z dwóch tysięcy elementów. Układasz je długi czas i powoli zbliżasz się do końca, ale nagle okazuje się, że brakuje jednej części. Ale jak to? Przecież kupiłeś nowe opakowanie, wszystko miało być w komplecie, dlaczego nie jest?
Próbujesz dopasować tam inne puzzle, ale oczywiście - żaden nie pasuje. Bo czemu też miałyby pasować?

Ja jestem takim pudełkiem puzzli. Takimi drobnymi elementami. Niby tworzę całość, niby wszystko jest okej, ale ten jeden mały brak wszystko psuje. Irytuje, momentami doprowadza do szału bo, cholera, miało być wszystko dopasowane. A nie jest. Cholera, nie jest.

Próbowałam tę część znaleźć wszędzie - między kartkami książek, między wersami piosenek i w ich dźwiękach. Próbowałam znaleźć tę część w innych ludziach, co często robiło więcej szkody niż jakiegoś pożytku. Próbowałam znaleźć w miejscach, w słowach, w doznaniach i doświadczeniach. Jak jednak mogę ją znaleźć skoro tak naprawdę nie wiem, jak ona wygląda, jaki ma kształt, jaki kolor i za jakie funkcje odpowiada?
Próbowałam też ją znaleźć w innych rzeczach, o których tu nie będę pisać. Bo wiem, że jeśli to zrobię, to wiele ludzi zmieni o mnie zdanie. Więc nie.

Może to przez ten brak jestem takim człowiekiem, jakim jestem? Może to przez to nie za bardzo umiem rozmawiać, nie za bardzo umiem się odnaleźć w tym świecie? Może to przez to nie chce mi się wstawać z łóżka trochę częściej i trochę bardziej niż innym ludziom? Może to przez to uśmiech wydaje mi się cięższy do osiągnięcia niż najwyższy szczyt? Może to przez to tak bardzo się boję? Może to przez widzę siebie prawdopodobnie w trochę gorszym świetle?


Nie wiem.
Nie wiem gdzie jej szukać.
Cholera.

I chciałabym napisać jeszcze tak wiele, ale nie bardzo umiem ubrać w słowa wszystko to, co biega mi po głowie, tych wszystkich myśli, tego całego chaosu.
Mam tylko nadzieję, że kiedyś, w przyszłości, w drodze do pracy na chwilę się zatrzymam i pod moim butem znajdę ten jeden puzzel. Nie będę wiedziała skąd się tam wziął, czy to przypadek, że znalazłam go akurat w tym dniu i w tym miejscu, bo to właściwie nie jest ważne. Ważne, że w końcu będę całością, Muszę w to wierzyć.


1 komentarz:

  1. ci, co zmieniliby o Tobie zdanie wiedząc to czego nie odkrywasz, nie są godni by w ogóle Cie znać

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kredka pisze. , Blogger